Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakub1 z miasteczka Kamionki. Mam przejechane 38229.19 kilometrów w tym 5719.99 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.93 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl
Reprezentuje ASGO TEAM Asgo team

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakub1.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

góry

Dystans całkowity:336.83 km (w terenie 71.00 km; 21.08%)
Czas w ruchu:16:43
Średnia prędkość:20.15 km/h
Maksymalna prędkość:58.26 km/h
Maks. tętno maksymalne:184 (97 %)
Maks. tętno średnie:136 (71 %)
Suma kalorii:5402 kcal
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:48.12 km i 2h 23m
Więcej statystyk
  • DST 52.50km
  • Czas 02:19
  • VAVG 22.66km/h
  • Sprzęt Corratec Dolomiti
  • Aktywność Jazda na rowerze

Karpacz-Przełęcz Okraj

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · dodano: 11.08.2014 | Komentarze 2

Jadąc do Karpacza postanowiliśmy ze Sławkiem zabrać ze sobą rowery szosowe. Założenie było zrobić jakiegoś tripa rozjazdowego po Uphillu na Śnieżkę. Miałem w głowie dwie trasy. Jedna to pojechać do Szklarskiej Poręby,  a druga to podjechanie Przełęczy Karkonoskiej. 

Wstaliśmy dosyć późno, samopoczucie moje było kiepskie, w plecach mnie coś  łupało i jakoś taki byłem nie do życia. Może dlatego, że  wczoraj świętowaliśmy wjazd Sławka i zrobiliśmy ognisko, były kiełbaski, piwko i pogaduchy do późna. Przy śniadaniu dostałem szybkiego mobilizatora od Sławka i udało mi się jakoś pozbierać. Pokój musieliśmy opuścić do czternastej, czasu było niewiele więc zmuszeni byliśmy   wybrać całkiem inną trasę. Widząc, że przełęcz Okraj jest dosyć blisko i jakby łagodniej się pod nią podjeżdża to ostatecznie decydujemy się pojechać na  Okraj.

Wyjeżdżamy kilka minut po dziesiątej i kierujemy się od razu na Kowary. W Kowarach  kręcimy w prawo na ekspresówkę, która prowadzi na Wałbrzych. Od tego też  miejsca zaczyna się nasza wspinaczka. Od początku wzniesienia jedziemy lekko pod wiatr, czuję wczorajsze wejście na Śnieżkę. Po kilku kilometrach wspinaczki widać już odbicie  na Lubawkę i Przełęcz Okraj.

Sławek  który wczoraj wjechał na Śnieżkę jedzie jakby wcale górki nie było. Praktycznie przez cały podjazd to On narzucał tempo i ciągnął do góry.  Ja praktycznie wjeżdżam na sam szczyt na jego kole. Ostatnie dwa kilometry mega długie i ciężkie dla mnie. Ostatnie pół kilometra chciałem nawet odpuścić, ale nie był bym sobą gdybym nie dociągnął do końca.

Na szczycie robimy pamiątkowe foty i nie tracąc czasu zjeżdżamy z powrotem do Kowar. Po drodze mijamy sporo bikerów walczących z podjazdem. Widać nawet osoby które wczoraj startowały.  Sławek nawet spotkał jakiegoś  swojego Ziomka, którego wczoraj poznał. Zatrzymaliśmy się na pogaduchy, ale czas naglił wiemy, że pokój musimy opuścić do czternastej  więc postanawiamy jechać  dalej. Jadąc tak w dół widać, że to kawał podjazdu, a nie tam jakaś górka.

Od Kowar  do Karpacza jest  jeszcze lekko pod górkę ale ostatecznie udaje nam się  zajechać na czas i opuścić pokój.
Przed wyjazdem jeszcze poszliśmy do centrum na pizzę i lody no i powrót do domu.

HR max 187
HR śred 137.
kcal 3199







Kategoria góry, na szosie


  • DST 26.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Corratec Dolomiti
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakopane -Kościelisko

Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj znowu miało  być konkretniej. Rano jak się przebudziłem  Lidka powiedziała do mnie że sobie chyba dzisiaj nie pojeźdźimy. Dlaczego spytałem......odpowiedz była taka " bo śnieg pada".  Pomyślałem sobie że to taki żarcik od rana. Niestety taka była rzeczywistość , śnieg za oknem i niska temperatura sukcesywnie nas zdemotywowała do wyjścia. Ruszyliśmy więc mozolnie  na śniadanie i nie spiesząc się delektowaliśmy się hotelowymi przysmakami.
A po śniadaniu żeby nie żałować po powrocie do domu  że nie wykorzystaliśmy dnia postanawiamy jednak coś przekręcić.Z pełnymi brzuchami bez większej chęci ruszyliśmy na małą rundkę przez Kościelisko.. Ubrani raczej jak  w styczniu długie spodnie, termoaktyw, gameks, ocieplacze na buty , rękawice z palcami i czapka na uszy ubranie raczej zimowe niż wiosenne. No cóż taki mamy klimat. Tak uzbrojeni ruszyliśmy niczym na spotkanie z dziadkiem Mrozem
Długo to nie trwało gdzieś w Kościelisku żle skręciliśmy i wjechaliśmy w teren. Po wyjechaniu z terenu byliśmy  tak zziębnięci i ubrudzeni  że postanawiamy już wracać do hotelu  Po powrocie czyszczenie rowerów  zajęło nam przynajmniej pół godziny. W  drodze powrotnej Sławek złapał jeszcze kapcia. 

Dane z wyjazdu
Dyst 26
Czas 2:18:00
Pred. max  49,50 km/h
Pred. śred  20.50 km/h
Przewyższenia 438/441
HR max 180
HR śred 130
Kcal 1066



 


  • DST 80.55km
  • Czas 03:44
  • VAVG 21.58km/h
  • Sprzęt Corratec Dolomiti
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakopane-Bukowina Tatrzańska-Gliczarów-Ząb

Piątek, 2 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 4

O ósmej rano już nie śpię , jestem lekko podniecony dzisiejszym dniem, zastanawiam się jak to  dzisiaj będzie.   Wczoraj było małe przepalenie i nie było, aż tak źle ale dzisiaj czekała na nas runda  z Tour de Pologne a to już nie spacer po parku. Już w Poznaniu miałem tą trasę w głowie i był to główny  cel naszego wyjazdu.

 Rano  jem obfite śniadanie, chwile później jestem już ubrany w rowerowe ciuszki .Pukam do pokoju Sławka który też już jest gotowy więc schodzimy do pomieszczenia w którym trzymamy nasze szosowe rumaki. Przed wyjazdem jeszcze  regulujemy   ciśnienia  w oponach ,napełniamy  bidony wodą  i  ruszamy.

Najpierw krótki zjazd do centrum ,spokojnie  by rozkręcić nogi które troszkę czują dzień wczorajszy. Jest wczesna  godzina my ubrani jesteśmy na krótko, czuć  jednak chłodne  powietrze. Po chwili zatrzymujemy  się przy parku żeby założyć długi rękaw i przy okazji zrobić  kilka fotek  na tle leżącego rycerza.  Po pięciu minutach ruszamy dalej, jedziemy jakby z powrotem, tym razem zaczynamy jechać już pod górkę . Jeszcze musimy przebijać się przez   korek samochodów,  który stoi od samego centrum i sięga aż  do ronda które prowadzi do Kuźnic. My staramy się  omijać go jadąc  raz z lewej raz z prawej strony. Na rondzie odbijamy  w stronę Łysej Polany. Pierwsze dziesięć kilometrów to wspinaczka, droga długa i kręta, cały czas pod górę i tak około 10 km, aż do pierwszego zjazdu, który nie był wcale za długi.  





 Dojeźdźamy do rozjazdu Łysa Polana Bukowina -Tatrzańska.   Tutaj zaczyna się kolejny korek samochodów  tym razem kierujących się ku Łysej Polany (droga na Morskie Oko). My wybieramy kierunek Bukowiny Tatrzanskiej. Daleko nie ujechaliśmy za pierwszym wniesieniem zaczęło padać, dojechaliśmy do Głodówki  i schowaliśmy się w schronisku charcerskim by przeczekać deszcz. Nie spieszy nam się za bardzo by ruszyć dalej mamy tu  piękny widok na panoramę Tatr.




W końcu ruszamy.......

  Na rondzie w Bukowinie Tatrzańskiej odbijamy na Gliczarów Dolny, w nazwie dolny co nie znaczy że było z górki. Tak wspinając  się coraz wyżej dojeżdżamy  do Gliczarowa Górnego gdzie szukamy słynnej ścianki. Podobno   pokonała nie jednego bikera który próbował na nią wjechać .Po minięciu, jak dla mnie już kilku takich  ścianek   wcale nie takich prostych do podjechania,  udaje nam się dojechać do zamierzonego celu. Na miejscu  jakiś biker napiera  ostro, jadąc wężykiem, dycha jak lokomotywa, nie wygląda na laika w tym temacie. Myślę sobie będzie ciężko lecz nie zamierzam odpuścić. Było oczywiście tak jak myślałem  jak dla mnie mega ciężko. Podjechałem.....z dwoma pałzami...   Wyszedł totalny brak siłowych treningów. Natomiast Sławkowi udaje się wjechać z jedna pauzą  i  on także na szczycie zawisł na kierownicy tak jak ja. Jak już  złapaliśmy oddech to pojechaliśmy jeszcze  pokręcić się  po okolicy. W sklepiku robimy popas i zjeźdźamy przez Bukowine Tatrzańską  do Poronina.


Podjazd pod Gliczarów Górny




W Poroninie było nam mało i postanawiamy jeszcze zrobić podjazd pod Ząb. Ojjjjj i tutaj dopiero  bolało........ .Pięć kilometrów podjazdu i przekręcone już   kilometry spowodowało, że ten podjazd  najbardziej dał mi w kość tego dnia. W połowie  podjazdu łapie puls 180 i  tak już trzymał się,  aż do końca podjazdu. Jadąc czułem jak nogi krzyczą o pomstę do  nieba, a w głowie kołatały się myśli po co mi to!!!! ja chce do domu!!!! zmieniam zainteresowanie na szachy albo coś w tym stylu.  Nie poddaje się jednak i kręcę ile mam sił w nogach, a mam już ich nie wiele. Duszę na pedały widzę już znak Ząb, przejeźdźam go, a tam dalej pod górkę. Miejscami mam wrażenie, że już tylko ciągnę za pedały .....W końcu udaję się wjechać.  Na szczycie powtórka z Gliczarowa - postój  z oddechem jak lokomotywa i szukanie miejsca na wieczny odpoczynek. Gdy już wszystko wróciło do normy pojawiło się szczęście na mej twarzy. Co???? Ja nie dam rady????  Przecież Ja kocham to....... I wszystkie  czarne myśli poszły w zapomnienie.



Dalej to już jazda piekną malowniczą drogą  wzdłuż szczytów łączących Ząb z Bańską Wyżną. Po czym czekał na nas  jeszcze zjazd do Zakopianki który został zwieńczony moim największym rekordem jeżeli chodzi o prędkość. Na długim zjeźdźie udaję mi się wykręcić 71km/h. Wyjeżdźamy pomiędzy Szaflarami a Białym Dunajcem i jedziemy już spokojnie do Zakopanego.


Dane z wyjazdu;
dystans ; 80:45 kilkomertów wyszło z licznika
czas;  3:44:16
Przewyższenia 1488/1497
Max prędkość 71km/h
śred prędkość 21,58
HR max 186
HR śred 139
Kcal  3696


 



  • DST 48.10km
  • Czas 02:12
  • VAVG 21.86km/h
  • Sprzęt Corratec Dolomiti
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakopane prolog

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 0

Kolejny mój pobyt w górach z rowerem na który tak czekałem . Choć szczerze mówiąc nie do końca byłem pewien czy wyjazd wypali. Początkowo wypad miał być w takim samym zestawie ASGOłowym  co rok temu czyli ja, Sławek i Paweł. Ostatecznie jedziemy tylko ja i Sławek  ,Pawłowi niestety   wpadło niespodziewanie wesele i musiał zrezygnować z wyjazdu.

Wczoraj zadzwonił do mnie Sławek z zapytaniem czy rzeczywiście jedziemy do Zakopanego....Prognozy pogody nie były obiecujące zapowiadały deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz stąd jego pytanie. Myślałem sobie że bez sensu przejechać prawie sześćset kilometrów tylko po to żeby siedzieć w hotelu. Ostatecznie wspólnie decydujemy że pojedziemy co ma być to będzie, w górach pogoda się często zmienia więc jest nadzieja na luke pogodowa. Była to słuszna decyzja Zakopane przywitało nas piękną słoneczną  pogodą .
Do Zakopanego jadę z moją zoną Lidką , Sławkiem i jego dziewczyną Gosią. Na miejsce  dojeżdżamy w dziesięć a nie w siedem zaplanowanych godzin. Widać że nie tylko my wybraliśmy Zakopane na Majówkę . Większość trasy jedziemy  płynnie tylko dłużej stoimy na bramkach i zakopiance.

Na miejscu meldujemy się w hotelu koło godziny 14:00 . Decydujemy że dzisiaj trzeba zrobić mały rozruch przed jutrzejszym tripem. Czuję się   zmęczony, nie śpię od 3;00 a kilometrów sporo dzisiaj przejechałem więc postanawiam zrobić małą drzemkę. Godzina snu mocno mnie zregenerowała do tego jeszcze kotlecik od Gosi i już byłem gotowy atakować podjazdy.

Po dziesięciu minutach byliśmy już gotowi do startu. Nie mieliśmy sprecyzowanego planu ruszyliśmy tak po prostu.  Najpierw jedziemy przez centrum ,a dalej kierujemy się w stronę Kościeliska. Tutaj zaczyna się pierwszy dłuższy podjazd, nie idzie tak źle jak myślałem. Udaje nam się pokonać kilkukilometrowy podjazd bez większego problemu. Od Kościeliska przez mniej więcej 18 kilometrów jedziemy główną drogą, prędkość z licznika nie schodzi mi poniżej 38km/h.



W Cichym odbijamy w prawo   najpierw zjazd gdzie prędkość trzymam 60km/h i zaraz  spory podjazd  tutaj prędkość spada miejscami  poniżej dziesięciu  .W Wysokim Cichym mamy namiastkę mtb .Skończyła nam się trasa a górale z pobliskich chat zalecali jechać terenem mówili ze to ze dwa kilometry. Jak się póżniej  okazało było ich co najmniej pięć.



W końcu docieramy  do podjazdu na Głóbałowkę  która była naszym dzisiejszym planem. Mieliśmy się tam spotkać z dziewczynami . Tutaj osiągam max pulsu 182. Na szczycie są ju dziewczyny robimy mała sesje fotograficzną i zjeźdźamy w dół do centum. Tu wykulałem  maksa 64,5km/h. Dalej spokojny przejazd  przez miasto do hotelu.







Telefon padł na Głubałówce i nie zapisał trasy ;
Zakopane-Kościelisko-Chochołow-Małe -Wysokie Ciche- Gubałówka-Zakopane.


  • DST 61.66km
  • Teren 40.00km
  • Czas 03:23
  • VAVG 18.22km/h
  • VMAX 56.56km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 184 ( 97%)
  • HRavg 136 ( 71%)
  • Kalorie 3076kcal
  • Sprzęt Merida big nine900 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szklarska Poręba-Jakuszyce-Smrek 1124m.n.p.m

Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 04.05.2013 | Komentarze 2

Dzisiaj udało się zrealizować plan który był założony od początku przyjazdu do Szklarskiej zdobyć Smreka

Po godzinie 12:00 ruszamy w stronę Jakuszyc terenową trasą rowerową
wzdłuż torów kolejowych.
W Jakuszycach odbijamy w prawo i szosowym podjazdem w dość mocnym tempie udaje nam się w dotrzeć do schroniska na Orlę.

W drodze na Polane Jakuszycką © jakubek


Przerwa na odpoczynek na Polanie Jakuszyckiej © jakubek

Nie zatrzymujemy się nie chcemy tracić czasu lecimy dalej w kierunku polany Jakuszyckiej jedynie robimy chwilowe przerwy na zrobienie zdjęć.

Mościk © jakubek

Ich troje © jakubek

Pozowanie do zdjęcia © jakubek

Sławek na wysokości 1090m.n.p.m na podjeździe kamienistym przewrócił się na rowerze i skręcił nogę w kostce. Myśleliśmy że to koniec naszej wspinaczki jednak Sławek zapewnił nas że da rade jechać dalej lecz mina jego nie wskazywała na to. Brawo dałeś rade twardzielu
No to pompa pod górę © jakubek

Paweł ostro daję pod górkę © jakubek

W końcu wjeżdżamy na szutrowo-kamienistą ścieżkę prowadzącą na szczyt Smreka.Po dość konkretnej zabawie z podjazdami ostatecznie docieramy do szczytu z charakterystyczną wieżą widokową. Tu mała ciekawostka – Smrek zawdzięcza swoją nazwę wysokiemu świerkowi, który przez kilkaset lat rósł na szczycie.
Widoczek z wieży na Smreku © jakubek


Big nine na tle wieży widokowej na Smreku © jakubek


Powrót przez Jakuszyce i Szosą Czeską do Szklarskiej Poręby .

Był to pierwszy mój wyjazd w góry z rowerem i tak mi się spodobało że nie mogę się doczekać następnego wypadu w góry. Udało się zrealizować 90% planu. Zabrakło tylko troszkę czasu na czeskie singletracki.
Kategoria góry, Góry Izerskie


  • DST 47.42km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:42
  • VAVG 17.56km/h
  • VMAX 58.26km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 182 ( 96%)
  • HRavg 131 ( 69%)
  • Kalorie 2326kcal
  • Sprzęt Merida big nine900 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szklarska Poręba - Wysoki Kamień 1058m.n.p.m

Czwartek, 2 maja 2013 · dodano: 02.05.2013 | Komentarze 0

Wczoraj pan w sklepie nastraszył nas że w górach izerskich leży dużo śniegu i nie da się jeździć.

Postanowiliśmy to sprawdzić. Kierunek Wysoki Kamień 1058m.n.p.m
Z Szklarskiej Poręby kierujemy się w stronę zakrętu śmierci, jak na wielkopolan przystało samo wjechanie do zakrętu dało nam niezły wycisk .

Od zakrętu zaczynamy terenową wspinaczkę na sam szczyt. Dużo błota i mokre kamienie powodowało że czasem trzeba było schodzić z roweru co umożliwiało też nam zrobienie parę fotek.

Do Wielkiego Kamienia wjeżdżamy po 40 minutach jest to jakieś 6kilometrów.
Cel zdobyty © jakubek

ASGO na szczycie © jakubek


Stamtąd wzdłuż pasma czerwonym szlakiem kierujemy się w stronę Rozdroża pod Cichą Równią, a dalej na Orlę gdzie robimy przerwę w schronisku na piwko.
Sesja zdjęciowa na mościku pod schroniskiem Orlę © jakubek



Powrót do Jakuszyc czerwonym a dalej główną 8kilometrów zjazdu do Szklarskiej

Jak widać da się, pan się mylił, napotkaliśmy po drodze śnieg i trochę błota ale zupełnie dało się jeździć .

W niższych partiach napotykamy innych bikerów.
Kategoria góry, Góry Izerskie


Szklarska Poręba

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 01.05.2013 | Komentarze 0

Weekend majowy w Szklarskiej Porębie ze znajomymi.

Paweł, Sławek i ja zabraliśmy rowery i mamy zamiar trochę potrenować w górach.

Nikt z nas nigdy nie jeździł po górach na rowerze i nie wiedzieliśmy co nas czeka.

Dzisiaj pojechaliśmy wieczorem "rekreacyjnie" w okolicach miasta. Było kilka mocnych akcentów. Podjazdy robią wrażenie.

W terenie raczej nie pojeździmy. Są bardzo trudne warunki. Błoto, ślisko a w górnych partiach podobno pół metra śniegu
Kategoria góry, mtb, trening