Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakub1 z miasteczka Kamionki. Mam przejechane 38229.19 kilometrów w tym 5719.99 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.93 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl
Reprezentuje ASGO TEAM Asgo team

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakub1.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:829.76 km (w terenie 116.00 km; 13.98%)
Czas w ruchu:33:12
Średnia prędkość:24.99 km/h
Maks. tętno maksymalne:193 (102 %)
Maks. tętno średnie:171 (90 %)
Suma kalorii:5322 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:51.86 km i 2h 04m
Więcej statystyk

Dom-praca-dom

Niedziela, 11 maja 2014 · dodano: 13.05.2014 | Komentarze 0

Kategoria do pracy


OTB

Czwartek, 8 maja 2014 · dodano: 08.05.2014 | Komentarze 0

Dzień zakończony klasycznym OTB czyli przelot przez kierownice z powodu zbyt gwałtownego nacisku na hamulec ale o tym póżniej...
...
Standardowo już umówieni byliśmy ze Sławkiem na pętelki Wierzonka -Wierzenica . Ale stwierdziłem że tej szosy ostatnio było za dużo i zaproponowałem  że może w teren pojedziemy . Sławek przystał na propozycje. Umówiliśmy się tam gdzie zwykle,  nad Maltą  obgadaliśmy kierunek i  ruszyliśmy.....Pojechaliśmy na Dziewiczą Górę pohasać na tamtejszych ścieżkach. Sławek wyszedł z propozycja że może killera spróbujemy podjechać. Nie przytakłem mu a nawet byłem na nie ale jak na kompana rowerowych wycieczek byłem jakby zmuszony  pojechać zobaczyć jak się chłopak męczy. Dojeżdźając  już do wspomnianego killera jakoś tak stwierdziłem że i ja   spróbuje. Udaje mi  się wjechać za pierwszym razem chociaż puls na górze zwariował.

W drodze powrotnej na zjeźdźie jeszcze 5dych udało się wykulać i jedziemy do domu. Powrót  tą samą trasą tylko jakby  troszkę mocniej, troszkę odżyłem  odżyłem po tej  Dziewiczej Górze . W połowie drogi coś mi się zaczęło ciężko kręcić , korba zaczęła ciężko  chodzić i kręci  się nią   jakby się  zatarła albo smaru w niej zabrakło. Jesteśmy już nie daleko domu wiec zrzucam z przodu na środkową tarcz  i postanawiam jechać dalej

Gdy się już rozkręciłem na wysokości Młyńskiego Koła (przesmyk asfaltowy łączący mościk z ścieżką która prowadzi wzdłuż jeziora)
Obracam się za siebie i spoglądam czy Sławol  za mną jedzie.......Po sekundzie obracam się i mam gościa na czołówkę pędzącego na dużym kole. Nic mi nie pozostało..... sekunda na decyzje i hampel.... ku%#a .......moment i lecę  jak ten Małysz tylko zamiast nart rower spada mi na plecy.....gość nie draśnięty...a ja przeleciałem przez kierownice i teraz  leże jak kłoda . Po minucie się podnoszę ,chłopaki pytają czy wszystko ok.  Niby tak ale przez chwile idziemy z buta próbuje jeszcze złapać oddech , Dalej już jedziemy spokojnie  przez Olszak w stronę  domu. O dziwo w domu korba zaczęła się normalnie kręcić. Jutro będzie trzeba zrobić mały serwis Meridy.

No i tyle z dzisiejszej jazdy do domu się jakoś dokulałem, Teraz siedzę z obdartym łokciem i kolanem na łóżku pisząc te wypociny i zastanawiam się dlaczego nadusiłem tylko przedni hamulec.

HR max 187
HR śred 138
Kcal 2193





Kategoria mtb, trening


  • DST 75.23km
  • Czas 02:51
  • VAVG 26.40km/h
  • Sprzęt Corratec Dolomiti
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wierzonka-Tuczno-Pobiedziska-Swarzędz

Wtorek, 6 maja 2014 · dodano: 06.05.2014 | Komentarze 0

Szosowa runda w towarzystwie Sławka


Kategoria na szosie, trening


  • DST 26.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Corratec Dolomiti
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakopane -Kościelisko

Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj znowu miało  być konkretniej. Rano jak się przebudziłem  Lidka powiedziała do mnie że sobie chyba dzisiaj nie pojeźdźimy. Dlaczego spytałem......odpowiedz była taka " bo śnieg pada".  Pomyślałem sobie że to taki żarcik od rana. Niestety taka była rzeczywistość , śnieg za oknem i niska temperatura sukcesywnie nas zdemotywowała do wyjścia. Ruszyliśmy więc mozolnie  na śniadanie i nie spiesząc się delektowaliśmy się hotelowymi przysmakami.
A po śniadaniu żeby nie żałować po powrocie do domu  że nie wykorzystaliśmy dnia postanawiamy jednak coś przekręcić.Z pełnymi brzuchami bez większej chęci ruszyliśmy na małą rundkę przez Kościelisko.. Ubrani raczej jak  w styczniu długie spodnie, termoaktyw, gameks, ocieplacze na buty , rękawice z palcami i czapka na uszy ubranie raczej zimowe niż wiosenne. No cóż taki mamy klimat. Tak uzbrojeni ruszyliśmy niczym na spotkanie z dziadkiem Mrozem
Długo to nie trwało gdzieś w Kościelisku żle skręciliśmy i wjechaliśmy w teren. Po wyjechaniu z terenu byliśmy  tak zziębnięci i ubrudzeni  że postanawiamy już wracać do hotelu  Po powrocie czyszczenie rowerów  zajęło nam przynajmniej pół godziny. W  drodze powrotnej Sławek złapał jeszcze kapcia. 

Dane z wyjazdu
Dyst 26
Czas 2:18:00
Pred. max  49,50 km/h
Pred. śred  20.50 km/h
Przewyższenia 438/441
HR max 180
HR śred 130
Kcal 1066



 


  • DST 80.55km
  • Czas 03:44
  • VAVG 21.58km/h
  • Sprzęt Corratec Dolomiti
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakopane-Bukowina Tatrzańska-Gliczarów-Ząb

Piątek, 2 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 4

O ósmej rano już nie śpię , jestem lekko podniecony dzisiejszym dniem, zastanawiam się jak to  dzisiaj będzie.   Wczoraj było małe przepalenie i nie było, aż tak źle ale dzisiaj czekała na nas runda  z Tour de Pologne a to już nie spacer po parku. Już w Poznaniu miałem tą trasę w głowie i był to główny  cel naszego wyjazdu.

 Rano  jem obfite śniadanie, chwile później jestem już ubrany w rowerowe ciuszki .Pukam do pokoju Sławka który też już jest gotowy więc schodzimy do pomieszczenia w którym trzymamy nasze szosowe rumaki. Przed wyjazdem jeszcze  regulujemy   ciśnienia  w oponach ,napełniamy  bidony wodą  i  ruszamy.

Najpierw krótki zjazd do centrum ,spokojnie  by rozkręcić nogi które troszkę czują dzień wczorajszy. Jest wczesna  godzina my ubrani jesteśmy na krótko, czuć  jednak chłodne  powietrze. Po chwili zatrzymujemy  się przy parku żeby założyć długi rękaw i przy okazji zrobić  kilka fotek  na tle leżącego rycerza.  Po pięciu minutach ruszamy dalej, jedziemy jakby z powrotem, tym razem zaczynamy jechać już pod górkę . Jeszcze musimy przebijać się przez   korek samochodów,  który stoi od samego centrum i sięga aż  do ronda które prowadzi do Kuźnic. My staramy się  omijać go jadąc  raz z lewej raz z prawej strony. Na rondzie odbijamy  w stronę Łysej Polany. Pierwsze dziesięć kilometrów to wspinaczka, droga długa i kręta, cały czas pod górę i tak około 10 km, aż do pierwszego zjazdu, który nie był wcale za długi.  





 Dojeźdźamy do rozjazdu Łysa Polana Bukowina -Tatrzańska.   Tutaj zaczyna się kolejny korek samochodów  tym razem kierujących się ku Łysej Polany (droga na Morskie Oko). My wybieramy kierunek Bukowiny Tatrzanskiej. Daleko nie ujechaliśmy za pierwszym wniesieniem zaczęło padać, dojechaliśmy do Głodówki  i schowaliśmy się w schronisku charcerskim by przeczekać deszcz. Nie spieszy nam się za bardzo by ruszyć dalej mamy tu  piękny widok na panoramę Tatr.




W końcu ruszamy.......

  Na rondzie w Bukowinie Tatrzańskiej odbijamy na Gliczarów Dolny, w nazwie dolny co nie znaczy że było z górki. Tak wspinając  się coraz wyżej dojeżdżamy  do Gliczarowa Górnego gdzie szukamy słynnej ścianki. Podobno   pokonała nie jednego bikera który próbował na nią wjechać .Po minięciu, jak dla mnie już kilku takich  ścianek   wcale nie takich prostych do podjechania,  udaje nam się dojechać do zamierzonego celu. Na miejscu  jakiś biker napiera  ostro, jadąc wężykiem, dycha jak lokomotywa, nie wygląda na laika w tym temacie. Myślę sobie będzie ciężko lecz nie zamierzam odpuścić. Było oczywiście tak jak myślałem  jak dla mnie mega ciężko. Podjechałem.....z dwoma pałzami...   Wyszedł totalny brak siłowych treningów. Natomiast Sławkowi udaje się wjechać z jedna pauzą  i  on także na szczycie zawisł na kierownicy tak jak ja. Jak już  złapaliśmy oddech to pojechaliśmy jeszcze  pokręcić się  po okolicy. W sklepiku robimy popas i zjeźdźamy przez Bukowine Tatrzańską  do Poronina.


Podjazd pod Gliczarów Górny




W Poroninie było nam mało i postanawiamy jeszcze zrobić podjazd pod Ząb. Ojjjjj i tutaj dopiero  bolało........ .Pięć kilometrów podjazdu i przekręcone już   kilometry spowodowało, że ten podjazd  najbardziej dał mi w kość tego dnia. W połowie  podjazdu łapie puls 180 i  tak już trzymał się,  aż do końca podjazdu. Jadąc czułem jak nogi krzyczą o pomstę do  nieba, a w głowie kołatały się myśli po co mi to!!!! ja chce do domu!!!! zmieniam zainteresowanie na szachy albo coś w tym stylu.  Nie poddaje się jednak i kręcę ile mam sił w nogach, a mam już ich nie wiele. Duszę na pedały widzę już znak Ząb, przejeźdźam go, a tam dalej pod górkę. Miejscami mam wrażenie, że już tylko ciągnę za pedały .....W końcu udaję się wjechać.  Na szczycie powtórka z Gliczarowa - postój  z oddechem jak lokomotywa i szukanie miejsca na wieczny odpoczynek. Gdy już wszystko wróciło do normy pojawiło się szczęście na mej twarzy. Co???? Ja nie dam rady????  Przecież Ja kocham to....... I wszystkie  czarne myśli poszły w zapomnienie.



Dalej to już jazda piekną malowniczą drogą  wzdłuż szczytów łączących Ząb z Bańską Wyżną. Po czym czekał na nas  jeszcze zjazd do Zakopianki który został zwieńczony moim największym rekordem jeżeli chodzi o prędkość. Na długim zjeźdźie udaję mi się wykręcić 71km/h. Wyjeżdźamy pomiędzy Szaflarami a Białym Dunajcem i jedziemy już spokojnie do Zakopanego.


Dane z wyjazdu;
dystans ; 80:45 kilkomertów wyszło z licznika
czas;  3:44:16
Przewyższenia 1488/1497
Max prędkość 71km/h
śred prędkość 21,58
HR max 186
HR śred 139
Kcal  3696


 



  • DST 48.10km
  • Czas 02:12
  • VAVG 21.86km/h
  • Sprzęt Corratec Dolomiti
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakopane prolog

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 0

Kolejny mój pobyt w górach z rowerem na który tak czekałem . Choć szczerze mówiąc nie do końca byłem pewien czy wyjazd wypali. Początkowo wypad miał być w takim samym zestawie ASGOłowym  co rok temu czyli ja, Sławek i Paweł. Ostatecznie jedziemy tylko ja i Sławek  ,Pawłowi niestety   wpadło niespodziewanie wesele i musiał zrezygnować z wyjazdu.

Wczoraj zadzwonił do mnie Sławek z zapytaniem czy rzeczywiście jedziemy do Zakopanego....Prognozy pogody nie były obiecujące zapowiadały deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz stąd jego pytanie. Myślałem sobie że bez sensu przejechać prawie sześćset kilometrów tylko po to żeby siedzieć w hotelu. Ostatecznie wspólnie decydujemy że pojedziemy co ma być to będzie, w górach pogoda się często zmienia więc jest nadzieja na luke pogodowa. Była to słuszna decyzja Zakopane przywitało nas piękną słoneczną  pogodą .
Do Zakopanego jadę z moją zoną Lidką , Sławkiem i jego dziewczyną Gosią. Na miejsce  dojeżdżamy w dziesięć a nie w siedem zaplanowanych godzin. Widać że nie tylko my wybraliśmy Zakopane na Majówkę . Większość trasy jedziemy  płynnie tylko dłużej stoimy na bramkach i zakopiance.

Na miejscu meldujemy się w hotelu koło godziny 14:00 . Decydujemy że dzisiaj trzeba zrobić mały rozruch przed jutrzejszym tripem. Czuję się   zmęczony, nie śpię od 3;00 a kilometrów sporo dzisiaj przejechałem więc postanawiam zrobić małą drzemkę. Godzina snu mocno mnie zregenerowała do tego jeszcze kotlecik od Gosi i już byłem gotowy atakować podjazdy.

Po dziesięciu minutach byliśmy już gotowi do startu. Nie mieliśmy sprecyzowanego planu ruszyliśmy tak po prostu.  Najpierw jedziemy przez centrum ,a dalej kierujemy się w stronę Kościeliska. Tutaj zaczyna się pierwszy dłuższy podjazd, nie idzie tak źle jak myślałem. Udaje nam się pokonać kilkukilometrowy podjazd bez większego problemu. Od Kościeliska przez mniej więcej 18 kilometrów jedziemy główną drogą, prędkość z licznika nie schodzi mi poniżej 38km/h.



W Cichym odbijamy w prawo   najpierw zjazd gdzie prędkość trzymam 60km/h i zaraz  spory podjazd  tutaj prędkość spada miejscami  poniżej dziesięciu  .W Wysokim Cichym mamy namiastkę mtb .Skończyła nam się trasa a górale z pobliskich chat zalecali jechać terenem mówili ze to ze dwa kilometry. Jak się póżniej  okazało było ich co najmniej pięć.



W końcu docieramy  do podjazdu na Głóbałowkę  która była naszym dzisiejszym planem. Mieliśmy się tam spotkać z dziewczynami . Tutaj osiągam max pulsu 182. Na szczycie są ju dziewczyny robimy mała sesje fotograficzną i zjeźdźamy w dół do centum. Tu wykulałem  maksa 64,5km/h. Dalej spokojny przejazd  przez miasto do hotelu.







Telefon padł na Głubałówce i nie zapisał trasy ;
Zakopane-Kościelisko-Chochołow-Małe -Wysokie Ciche- Gubałówka-Zakopane.